Strony

poniedziałek, 16 stycznia 2012

1. 'Garnek złota.'

 Szybko wybiegłam ze szkoły zakładając w pośpiechu czapkę na głowę i odgarniając z czoła spocone włosy. Właśnie rozpoczynają się Winter Holiday, a mój organizm już przygotowuje się na atak choróbska. Pięknie, zapowiadają się miłe dni spędzone pod kołdrą czytając romanse, spoglądając w okno i czekając na księcia z bajki. Uśmiechnęłam się z kpiną do siebie mijając swoje odbicie w oknie pewnego budynku. Policzki były czerwone, oczy iskrzyły, a mój przyklejony uśmiech wyglądał prawie idealnie. Przez ostatnie parę miesięcy dzielnie wstałam z łóżka i stawiałam czoła wścibskim paparazzi okupującym mój ogródek. Każde wyjście z domu powodowało nagłe, krótkie błyski aparatów oślepiające moje zielone tęczówki. Cud, ze nie było ich teraz, szlag mnie trafiał za każdym razem, gdy słyszałam : "Amy..Amy, jak skomentujesz całą tą sytuację..? Amy, odpowiedz. Amy, czy to prawda... Co na to wszystko Jake..?" Jak idiotka uśmiechałam się do nich, posłusznie grając rolę "słodkiej idiotki" za którą mieli mnie oni, jak i ich czytelnicy. Rozejrzałam się szybko wokoło, a w oczy rzuciła mi się opustoszała ulica w centrum Londynu. Środa, godzina wieczorna, a a cały Londyn tylko dla mnie. Uśmiechnęłam się szeroko, zapowiada się ciekawy wieczór...
Nie rozglądając się nawet przebiegnęłam przez pustą ulicę z ekscytacją oczekując najbliższych godzin. Na nieszczęście miałam na sobie ciepły zimowy płaszcz i dosyć ciężką torebkę od Chanel, a przebiegnięcie tak nawet tak małego odcinka nasiliło moją jakże marną kondycję. Nie ma co, Am... w lato bierzemy się za siebie. Wynajmujesz prywatnego trenera Rihanny i ćwiczysz. Zero biegania po wystawach w Paryżu, wizyt we Włoszech biegając po pokazach mody, kreując postawę niezainteresowanej niczym poza czubkiem skorygowanego nosa 17-latki. - pomyślałam do siebie i automatycznie podniosłam kąciki warg, słysząc idealnie wyperswadowane kłamstwo. Chwila refleksji i wracamy do punktu wyjścia.
Powoli, stąpam delikatnie do nierównym chodniku z szpilkach idealnych na Londyńską, deszczową pogodę. Czy tylko ja wyczuwam tu nutkę sarkazmu i kapkę kłamstewka jak zwykła mówić moja mama ? Skręcam w prawo w miejską uliczkę pełną pozamykanych sklepów. Ponura atmosfera i  otaczająca ciemność mogłaby nie jednego przyprawić o dreszcze. Nie mnie, lubię tą gęsią skórkę, kiedy przechodzę około pólnocy obok cmentarza, lubię się bać, a to już trochę nienormalne.  Warunki stawały się coraz gorsze, niebo pociemniało, a moje buty zaczęły przemakać. Optymistka ze mnie, przemakać to drobne słówko w stosunku do rzeczywistości. Czułam jak starannie malowany, czerwony lakier do paznokci promowany na najnowszych pokazach rozlatuje się na kawałeczki. Wniosłam oczy ku niebu, a ku mojemu zaskoczeniu zobaczyłam tęczę. Tak pięknej, cudownej i wielkiej nie widziałam już lata. W Londynie bardzo rzadko można było zobaczyć tęczę. Każdy ma w sobie duszę dziecka. Ja także, choćbym nie wiem jak dojrzałą udawała. Z mojej krótkiej obserwacji wynikło, ze jeden z końców tęczy może znajdować zaledwie parę metrów ode mnie ! Garnku złota, nadchodzę ! - zaśmiałam się w myśli, ale w gruncie rzeczy do serca wzięłam sobie dotarcie do końca tęczy. Zaczęłam biec w kierunku mojego upragnionego celu, ale na daremnie. Szpilki nie są odpowiednią formą obuwia dla atletów. Pod wpływem chwili i własnej głupoty schyliłam się i ściągnęłam je, drugą ręką szukając w torebce pary trampek z Converse. Moje poszukiwania były złudne, tenisówki zostały zapewne na dnie szafy w apartamencie.  Przeklęłam siebie w duchu za swoją głupotę, ale nadal trzymając szpilki  w jednej ręce, a torebkę w drugiej biegłam przed siebie. Jeszcze nigdy nie byłam tak blisko... spełnienia tego dziecięcego marzenia. To był ten pierwszy raz, kiedy przyznałam, ze jeszcze jestem dzieckiem. Wydostałam się z miejskich uliczek i dobiegłam do ciemnozielonej polany o stromych zboczach. Wbiegnięcie tam było jeszcze gorsze od całorocznych lekcji w-f, ale porzucając torbę i szpilki przy zboczach pagórka dało mi lekkiego kopa. Wbiegłam szybko na górę rozglądając się ciekawa świata jak dziecko. Automatycznie uśmiech zagościł mi na twarzy, po czym zniknął. Normalka, rozczarowanie. Koniec tęczy..? Tsa, jakiej tęczy. Na niebie nie było nic poza granatowymi chmurami. Za to na polance leżał pewien chłopak, może to nie garnek złota, ale zawsze coś. Podniósł głowę w moją stronę i uśmiechnął się.
- No co, moje piękne oczy widzą... Koleżanka też szukała końca tęczy ? - powiedział ochrypłym głosem odgarniając z twarzy brązowe loczki. Zmierzył mnie wzrokiem o sekundę dłużej przyglądając się moim gołym stopom.
- Taa, oczekiwany garnek złota odszedł w zapomnienie - odpowiedziałam po chwili orientacyjnie rozglądając się wokoło jeszcze raz. Mój 'kolega' wstał, otrzepał się z resztek ziemi, po czym próbował podać mi rękę.
- Hej - mruknął i wyciągnął prawe ramię w moją stronę, wymierzyłam mu lodowate spojrzenie na widok jego ubłoconego płaszcza. - No..tak... Dama, wybacz. - dodał po chwili kiepsko udając urażonego, a ja nie czekając jak dalej na rozwój sytuacji odwróciłam się plecami i podreptałam w stronę moich przemokniętych butów oraz torebki. - Jestem Harry Styles. - usłyszałam za sobą.
- Miało to na mnie zrobić jakież wrażenie ? - zapytałam wyrzucając z siebie zbędne emocje. Dobrze wiedziałam kim jest, z kim pracuje, za kogo się ma. Takich typów pełno na tym świecie.
- Nie, chcę się tylko przedstawić, a Ty chamsko odwracasz sie do mnie plecami. - oświadczył nadal się uśmiechając.
- Jestem chamska, tak ? - wyparowałam nie zważając, że upuściłam torebkę spowrotem w błoto. - Kto normalny chce się przywitać jednocześnie chcąc wysmarować kogoś błotem ?
- Ahh, tak. Wybacz. - zakłopotał się i uśmiechnął delikatnie na znak przeprosin. Serce mi zmiękło na widok tych oczu. Nigdy nie lubiłam zielonych oczu, nawet u siebie, jako 12-latka nosiłam szkła, aby zmienić odcień na niebieski, ale te oczy... były po prostu niesamowite.
- Jasne, jasne - ciągnęłam nadal udając urażoną, nie tracąc dumy.
- Tak swoją drogą...- zaczął Harry - bardzo ładnie wyglądasz jak się denerwujesz... Policzki Ci się czerwienią. - zaśmiał się cicho, pewnie chciał, żebym tego nie zauważyła. Kretyn - tylko to przemknęło mi przez myśl. Chociaż... całkiem przystojny kretyn. Nie dałam rady dłużej udawać napuszonej i uśmiechnęłam się delikatnie.
- Ok, rozumiem. - uśmiechnęłam się szerzej, już samowolnie. Rany... te jego oczy.
- Zaraz, zaraz... Skąd ja znam ten uśmiech ? - zaczął coś podejrzewać. Czułam jak miażdży mnie wzrokiem. - Możesz powtórzyć jak się nazywasz ?
- Jestem Amy. - mruknęłam cicho, pozwalając mu się napawać tą chwilą. Ta Amy...Ta słynna Amy Flack.
- Flack..? - powiedział patrząc na mnie wielkimi oczami. Usta zaczęły mu się otwierać, a ręce jakby zdrętwiały.
- Tak, Amy Flack. - Po raz pierwszy czułam się zażenowana tym, jak się nazywam. - Moja mama to Caroline Flack, pewnie kojarzysz. - dodałam z ironią w głosie. W jego oku zauważyłam dosyć charakterystyczny błysk, jak dla flirciarza.
- Taak, Ciebie kojarzę... byłaś na ostatniej okładce magazynu 'People'. Miałaś takie fajne okulary przeciwsłoneczne... w środku zimy. - zaśmiałam się, on był całkiem... gdyby nie ten błysk na dźwięk imienia mojej matki. Pfff... Skończ widzieć w ludziach tylko wady. - warknęłam do siebie w myślach. Restart : On był całkiem jak... jak mój osobisty garnek złota...

8 komentarzy:

  1. mhm, ślicznie <3
    // ale masz wenę dziewczyno, przepiękne ;o
    mój garnek złota - Harry ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział! Dodaj szybko następny :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny !! kiedy nn ? : D

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział,z niecierpliwością czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  5. aaaaa dawaj szybko następny<3

    OdpowiedzUsuń
  6. zaje*** opowiadanie :D. Czekam na nastęony rozdział ;d

    OdpowiedzUsuń
  7. Zajebiste !!!
    A mówiłaś mi, że już nie piszesz opowiadań o 1D... ;D
    Ale to dobrze, bo rozwijasz swój talent.
    Czekam na następny rozdział, bo mega mnie wciągnęło, a w dodatku piszesz z tak mega fajną "lekkością", że naprawdę chce się czytać... ;)
    W dodatku świetna fabuła..
    Jedynym minusem jaki widzę w tym opowiadaniu to to, że "garnkiem złota" nie jest Zayn, ale trudno jakoś to zniosę... Muszę... XD
    Pozdro od Meliskiiii (tak to się chyba odmienia... XD)

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo fajne. Ciekawe przejście do Harry'ego. Oryginalne. Pierwsze jakie spotkałam, że główna bohaterka jest sławna. A nie tak jak zazwyczaj to zwykła dziewczyna... ;D
    Pozdrawiam. ;]

    OdpowiedzUsuń