Niechętnie otworzyłam oczy. Znajdowałam się w pokoju Zayna, na jego łóżku, a wokół mnie była tylko ciemność. Przetarłam ręką zmęczone, podpuchnięte oczy i wstałam z łóżka. Jeśliby wierzyć zegarkowi, była godzina 18:45. Kiedy już dobiłam do wszystkich możliwych mebli, wyszłam z pokoju, a rażące światło porządnie skrzywdziło mój wzrok. Zdecydowanie jestem człowiekiem nocy.
Przeszłam korytarz podpierając się ścian, po kolei przewracając wszystkie możliwe półki do góry nogami. Wzburzony Niall wybiegł z kuchni i rzucił się do mnie, pomagając mi dojść.
- Co jest? - zapytał tak zdziwiony i zszokowany, ze mogłam to wyczuć, nawet na niego nie patrząc. Wciąż nie otwarłam oczu z bólu.
- Tak bywa. Oczy mnie bolą, cały dzień spędziłam w ciemnościach, a tu jest tak jasno. - chrypnęłam. Kiedy mu to wyjaśniłam zgasił światła, dając się okryć płaszczem ciemności. Podniosłam powieki - Od razu lepiej.
- Na pewno wszystko w porządku? - czy ja na prawdę wyglądałam, aż tak źle, pomijając fakt, ze na głowie miałam III wojnę światową?
Przytaknęłam głową, znużona troskami. Niall wrócił do robienia czegoś do zjedzenia, a ja rozsadowiłam się na kanapie. Wtedy coś mną poruszyło:
- Gdzie wszyscy? - Niall podniósł głowę i wzruszył ramionami.
- Długa historia.
Czy mi się wydaje, ze on próbuje coś przede mną ukryć?
- Noc jeszcze młoda. Jestem gotowa na historię z dreszczykiem - zaśmiałam się, ale Nialler wyglądał na speszonego.
Spojrzał na mnie niepewnie i oparł się dłońmi o blat w kuchni.
- Do Zayna zadzwoniła mama. Jego ciocia zmarła.
Jak to się dzieje, ze wszystko potrafi sie idealnie spierdolić od czasu do czasu. Nie związałam się z Zaynem tak bardzo, nie znałam, nie znam i pewnie nie poznam jego rodziny, ale poczułam tą gulę w gardle. Ostatni raz miałam ją, kiedy pijana Caroline krzyknęła, ze mnie nienawidzi, bo to moje wybryki niszczą jej karierę.
- O Boże... - szepnęłam, a oczy z niewiadomych przyczyn mi się zaszkliły.
- Tak... - mruknął. - Liam wyszedł z Danielle, Louis z Eleonor, a Harry... - przerwał, gdy mój wzrok przykuwał każdą część jego ciała. - Harry wyszedł. Sam.
Oparłam się plecami o oparcie i tak spędziłam kolejne 15 minut. Dopiero z dźwiękiem telefonu wstałam i zaczęłam go szukać.
- Halo..- mruknęłam z niechęcią, kiedy już dotarło do mnie, ze zostawiłam go na parapecie w pokoju Zayna.
- Posłuchaj gówniaro: albo wracasz do domu, albo jedziesz do ojca. - powitał mnie miły głos.
- Pierdol się. - rzuciłam telefonem na łóżko, po chwili żałując, ze nie wyrzuciłam go przez okno. Kolejny raz zadzwonił.
- Tak..? - warknęłam, gotowa przyjąć kolejny cios hejterów.
- Amy wracaj do domu, paparazzi nie dają mi spokoju. - głos był łagodniejszy, ale mimo tego nadal był ostry niczym żyletka.
- To twój problem. - zabrzmiało obojetnie, sentyment pozostał.
- Amy... - Carol zaczęła szlochać. Mi samej już od dawna leciały łzy, ale nie dałam się na to nabrać. - Chcesz wrócić do szkoły? - mój puls przyśpieszył, jasne, ze chciałam! - Wróć do domu, a wrócisz do szkoły.
- Zostaw mnie w spokoju. - wydukałam w pośpiechu. Rana była zbyt wielka, zeby tak po prostu wrócić.
- Pożałujesz. - usłyszałam, a później telefon uderzył z hukiem o ścianę.
Niall przybiegnął szybciej niż się spodziewałam. Spojrzał na mnie pytającym i zlęknionym wzrokiem.
- Matka. - jedno słowo wyjaśniło wszystko, nawet to, że rozwaliłam pół ściany.
Wróciliśmy do salonu w kiepskich humorach, ale po chwili Nialler puścił jakąś fajną komedię i zapomniałam o Carol. W połowie filmu usłyszeliśmy otwieranie drzwi.
- Cześć wam! - krzyknął z przedpokoju niski głos Liama, a zawtórował mu lekki, damski.
"Liam z Danielle przyszli" - mruknął Niall i poszedł do kuchni, sprzątając okruszki po popcornie. Wyłączyłam film i lekko spięta czekałam aż przyjdą.
- Hej, jestem Danielle - wkrótce podeszłą do mnie brunetka o gęstych, kręconych włosach i miłym uśmiechu. Już wiem dlaczego Liam ją pokochał - od pierwszego wrażenia widać, ze jest osobą ciepłą i miłą. Zupełnie jak on.
- Czeeść. - uśmiechnęłam się, rozmowa z kimś takim mogła być tylko przyjemnością. - Co powiecie? - zwróciłam się do pary, nawet przez moment nie dając im do zrozumienia, że wolałabym zostać sama.
- Amy, Amy... Dawno już chciałam Cię poznać! - wrzasnęła mi do ucha Danielle, chwytając mnie w objęcia. - Jak z Twoją mamą? Słyszałam, ze... - nie dokończyła, opuszczając wzrok. Nieciekawy temat jak na pierwszą rozmowę.
- Caroline... - wzruszyłam ramionami - nie mam pojęcia, co u niej. Nie widuję się z nią, nie rozmawiam.
Dzięki wspaniałomyślnemu Liamowi zmienilismy temat, niemal tak szybko jak go zaczęliśmy. Dyskutując o nowej płycie chłopaków, kierowniczce Milkshake City, która nie chciała Niallowi dać rabatu na shake i zbliżającej się solówce Danielle na kawowym stoliku przed nami pojawiły się procenty. W końcu dzięki nim, język plątał się, jednocześnie się rozplątując.
-Ciekawe, czy Caroline zrobiła loda Harremu... - chwilowe zaćmienie mózgu i zaczynam porządnie pierdolić. Oczy Dan, Liama i Nialla były wielkie jak monety dwufuntowe. Patrząc na ich głupie miny dostałam ataku śmiechu i składając się ze śmiechu wylądowałam na podłodze. Niall pomógł mi wstac.
- Życie to jedno wielkie gówno... bez miłości. Miłość nie istnieje, to iluzja, paranoja, magia... - rozkojarzyłam się, wpatrując szklanymi oczami w okno. - Chciałabym być szczerze kochana. By w najgorszej sytuacji mieć w kimś wsparcie... Mieć kogoś, kto nie pozostawił by mnie samą. - spojrzałam na ściskających się Danielle i Liama. - Zazdroszczę Wam... macie siebie i to jest najważniejsze.
Liam poruszony, uśmiechnął się lekko zawstydzony.
-Jak na pijaną całkiem nieźle filozofujesz. - szepnął ,poklepując mnie po ramieniu. - I masz rację. - zwrócił się do Danielle - Kocham Cię, Dan...
Wtedy uklęknął na jedno kolano i wyciągnął z kieszeni spodni małe pudełeczko. Chyba wszyscy domyśleliśmy się co takiego znajdowało się w środku.
- Dan-Dannielle... - nerwy wzięły górę i Liam zaczął się jąkać. - Pokachałem Cię od pierwszego naszego spotkania. Cieszę się z każdej wspólnej chwili, ale to wciąż za mało. Czy zostaniesz moją żoną, abyśmy mogli spędzić razem resztę życia?
Dan zakryła usta dłonią i zaczęła cicho pochlipiwać, aż wkońcu szepnęła:
- Tak... Liam, kocham cię!
Mimo, ze osobiście nie czułam się najleiej, zaczęłam cieszyć się ich szczęściem. Wzięłam ich w objęcia i nawet nie zauważyłam, ze zaczęłam płakać. Ciągle się zastanawiam, czy to ze szczęścia, czy z żalu... Następną godzinę spędziliśmy planując ślub, który zaplanowali na przyszły rok, kiedy chłopcy wydają drugą płytę. Dzień już zbliżał się ku końcowi, a my nadal dosyć głośno świętowaliśmy zaręczyny Młodych. Wtedy po raz pierwszy pomyślałam o Zaynie i o tym co teraz przechodzi. Chciałam do niego zadzwonić, zapytać o samopoczucie, ale ubiegł mnie dzwonek do drzwi. Pobiegłam szybko z nadzieją, ze to Zayn wrócił. Otwierając drzwi, przymknęłam drzwi, aby móc rozkoszować się tą chwilą, kiedy Go zobaczę.
- Siemaa! - usłyszałam krzyk Louisa, który otwierając szampana w drzwiach ochlapał nie tylko siebie, ale też mnie. - Dobiegły mnie słuchy... - objął Eleonor. - ... ze ktoś tu się zaręczył. - Pokiwałam twierdząco głową, mocno wysilając się na uśmiech. Już miałam serdecznie dość tego dnia, tego wieczoru, zasranej miłości, która omijała mnie szerokim łukiem, mimo tego, ze kochałam. Jak skazaniec wróciłam do salonu, prowadząc za sobą Lou z Eleonor. Od grupowych uścisków uratował mnie kolejny dzwonek do drzwi.
- Kto jeszcze wie o naszej wspaniałej nowinie? - zapytał Louis.
- Ja do nikogo już nie dzwoniłem. - mruknął Niall, Liam z Danielle mu przytaknęli. - Może... Moze to Zayn. - jak na komendę pobieglam do drzwi z szerokim uśmiechem. - Albo Harry - usłyszałam jeszcze, kiedy przebiegłam przez korytarz.
Kolejny raz otworzyłam drzwi, przymykając lekko oczy. Mój szok, po zobaczeniu dwóch policjantów za progiem był nie do opisania.
- Dobry wieczór... - oparłam się o drzwi, zastanawiając się, co takiego ich do nas sprowadza.
- Dobry wieczór, Panienko - powiedzial ten niższy, znacznie bardziej przystojniejszy. - Panienka Flack, jak sądzę? - wysiliłam się na uśmiech i pokiwałam głową. - Pojedzie Pani z nami na komisariat. - zbladłam, co się dzieje w tym świecie?
- Jeśli chodzi o zakłócanie ciszy nocnej, to zaraz to załatwię i będzie cicho... Jak makiem zasiał. - zaczęłam się tłumaczyć, bo już trochę się przestraszyłam. Miałam pewno niemiłe spotkanie z policją rok temu, od tego czasu unikałam kłopotów jak ognia.
- Nie...- zaprzeczył wyższy policjant i uśmiechnął się. - Ucieczka z domu, to nie najlepsza ucieczka od kłopotów.
- Ale o co chodzi? - podszedł do mnie Liam ze zdziwioną miną.
- Pani Amy Flack jest aresztowana za posiadanie narkotyków. Pańska matka, znalazła w Pani pokoju marihuanę. Grożą Pani 3 lata więzienia, a teraz prosze do radiowozu. - wypowiedział to jak dobrze zaprogramowana maszyna. Dzięki mamo, zniszczyłaś mi życie. Dałam spiąć sobie ręce kajdankami i odprowadzić się do radiowozu. Kiedy już usiadłam, z przedniego siedzenia uśmiechnęła się do mnie znana mi już twarz.
- Witaj kochanie. - jadowity głos wypełnił moje uszy. - Nieładnie tak uciekać. - uderzyła mnie w twarz, pozwalając porwać się emocjom. Co za patologia...
------------------------------------------------------------------------------------------
Głupia, głupia, głupia Korba, brzydki, brzydki, brzydki rozdział.
Dodałam, bo już prawie miesiąc nic nie dodałam, a wypadało by Was już tak nie męczyć. ;P
Zawsze zastanawiałam się, jak wygląda Amy. Niestety zdjęcia osoby tak wulgarnej, chamskiej i aroganckiej nie widziałam. Poza mną.
A teraz pozwólcie, idę się położyć, ponieważ bardzo źle się czuję, a temperatura ciała wynosi 35 stopni...
+ najnowszy jedno-part
KLIK również mojego autorstwa. Kogoś jeszcze powiadamiać, o nowym rozdziale? - podaj twitter, gg, fbl...